Bedąc dziś na zakupach wpadłem na pewien pomysł i piszę tu abyście go skrytykowali i zmieszali z błotem A wiec pilot do alarmu w samochodzie... Zasięg wystarczajacy, sygnał kodowany (tak myslę no bo jak inaczej?!) wiec czego potrzeba do szczęścia? Czy zastosowanie takiego cosia jest możliwe i w ogóle sensowne?
Pozdrawiam Jacek R.
Radiowe odpalanie rakiety z kodowaniem...
- jaskiniowiec
- Administrator
- Posty: 2379
- Rejestracja: niedziela, 30 sty 2011, 18:30
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Zdażają ale jeżeli sygnał mamy kodowany to własnie po to aby zakłucenia nam nie przeszkadzały 20m kabla owszem skutecznie i zdrowo ale a) kabel trzeba mieć b) zapalarke trzeba miec (a policja raczej mi jej nie odda ). Jesli miał bym zapalarkę robić to juz wole kupić nadajniczek, odbiorniczek i tylko guzik na pilocie nacisnąć Ale w sumie to nie ja tu jestem mądry :p tak wiec dzieki za info.
- jaskiniowiec
- Administrator
- Posty: 2379
- Rejestracja: niedziela, 30 sty 2011, 18:30
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Ja też mądry nie jestem
Do odpalania rakiet niekoniecznie trzeba zapalarkę w sensie źródła wysokiego napięcia. Wystarczy akumulator lub nawet baterie. Kwestia tego, jaki mamy zapalnik. A kabel aż taki drogi nie jest. To, co napisałem w poprzednim poście było spowodowane tendencją do uproszczania rozwiązań. Po prostu mam wrażenie, że im coś prostsze, tym pewniejsze. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale w kwestii odpalania osobiście bardziej optuję za rowiązaniami kablowymi niż radiowymi. Za radiowymi przemawia (a i owszem) to, ze nie ma kłopotliwego kabla plątającego się pod nogami. Dla mnie jednak takie radiowe odpalanie wyposażył bym dodatkowo w układ opóźniający. Co mam na myśli? Otóż mamy układ radiowo-elektroniczny nieaktywny. Operujemy przy rakiecie, zakładamy zapalnik itp. Jak już wszystko gotowe, to wciskamu guzik (czyli przycisk) i oddalamy się. Po np. 10 sekundach następuje uzbrojenie elektroniki, co może sygnalizować np brzęczyk. I wtedy (po upenieniu się, że można to bezpiecznie odpalić, odpalamy model radiowo. W razie nieodpalenia, można tak zrobić tajmer w urządzeniu, że np uzbraja się po 10 sek, potem przez np. 50 sekund jest uzbrojony a potem sam się rozbraja. Wystarczy poczekać, i można bezpiecznie podejść do modelu. Dla urządzeń radiowych wydaje mi się, że podany przeze mnie sposób z tajmerem uzbrajającym zapewni większy poziom bezpieczeństwa. Częstotliwości pracy pilotów samochodowych często pokrywają csię z pracą innych urządzeń nadawczych. Tak jest np. z częstotliwością 433,92 MHz. Wiem, że kodowanie zapewnia dużo bezpieczeństwa, ale z tajmerem dodatkowym mimo wszystko czułbym się bezpieczniej. Niestety silniki czasem wybuchają.
Do odpalania rakiet niekoniecznie trzeba zapalarkę w sensie źródła wysokiego napięcia. Wystarczy akumulator lub nawet baterie. Kwestia tego, jaki mamy zapalnik. A kabel aż taki drogi nie jest. To, co napisałem w poprzednim poście było spowodowane tendencją do uproszczania rozwiązań. Po prostu mam wrażenie, że im coś prostsze, tym pewniejsze. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale w kwestii odpalania osobiście bardziej optuję za rowiązaniami kablowymi niż radiowymi. Za radiowymi przemawia (a i owszem) to, ze nie ma kłopotliwego kabla plątającego się pod nogami. Dla mnie jednak takie radiowe odpalanie wyposażył bym dodatkowo w układ opóźniający. Co mam na myśli? Otóż mamy układ radiowo-elektroniczny nieaktywny. Operujemy przy rakiecie, zakładamy zapalnik itp. Jak już wszystko gotowe, to wciskamu guzik (czyli przycisk) i oddalamy się. Po np. 10 sekundach następuje uzbrojenie elektroniki, co może sygnalizować np brzęczyk. I wtedy (po upenieniu się, że można to bezpiecznie odpalić, odpalamy model radiowo. W razie nieodpalenia, można tak zrobić tajmer w urządzeniu, że np uzbraja się po 10 sek, potem przez np. 50 sekund jest uzbrojony a potem sam się rozbraja. Wystarczy poczekać, i można bezpiecznie podejść do modelu. Dla urządzeń radiowych wydaje mi się, że podany przeze mnie sposób z tajmerem uzbrajającym zapewni większy poziom bezpieczeństwa. Częstotliwości pracy pilotów samochodowych często pokrywają csię z pracą innych urządzeń nadawczych. Tak jest np. z częstotliwością 433,92 MHz. Wiem, że kodowanie zapewnia dużo bezpieczeństwa, ale z tajmerem dodatkowym mimo wszystko czułbym się bezpieczniej. Niestety silniki czasem wybuchają.
To by sie nawet dało zrobić adoptując Twój układ na BD649. Na elektronice to ja sie nie znam ale kondensatorki+dioda+pare tranzystorów chyba by podziłało
No to chyba mnie przekonałes do kabla. Robie miniaturowa zapalarkę do rakiet aczkolwiek nadal wydaje mi się (tylko wydaje!) że jesli odbiornik reagje tylko na okresloną sekwencję sygnałów (własnie kodowanie) to raczej niemozliwe jest aby zakłucenia przybrały własnie taką formę...
Dzięki wielkie za info, pozdrawiam Jacek R.
P.S. Masz może na sprzedarz jakiś KMZ51?
No to chyba mnie przekonałes do kabla. Robie miniaturowa zapalarkę do rakiet aczkolwiek nadal wydaje mi się (tylko wydaje!) że jesli odbiornik reagje tylko na okresloną sekwencję sygnałów (własnie kodowanie) to raczej niemozliwe jest aby zakłucenia przybrały własnie taką formę...
Dzięki wielkie za info, pozdrawiam Jacek R.
P.S. Masz może na sprzedarz jakiś KMZ51?
- jaskiniowiec
- Administrator
- Posty: 2379
- Rejestracja: niedziela, 30 sty 2011, 18:30
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Jacek, kodowanie zapewnia bardzo dużo bezpieczeństwa, ale tego akurat nigdy za wiele. kable też mogą płatać figle, np. indukowanie się napięć przez pobliską linię wysokiego napięcia, lub też przez zbliżającą się burzę. Tym niemniej odpalanie na kablu wymaga mniej elektroniki, a co za tym idzie są szanse na mniejszą awaryjność. Sporo zależy od zapalników, czyli jakie prądy są potrzebne do odpalenia. Można zawsze skorzystać jeszcze z rozwiązania opartego na przekaźniku. Pojawia się wtedy możliwość skierowania dużego prądu do zapalnika przy wykorzystaniu względnie niewielkiego prądu sterującego, a co za tym idzie - cienkich (tanich) kabli.